You are currently viewing Dzień Edukacji Narodowej u Sienkiewiczaków

Dzień Edukacji Narodowej u Sienkiewiczaków

Myślisz o nas…

Czy będą prawi? I czy zawsze

swą wiedzą będą innym służyć?

Czy będą prosto w oczy patrzeć

i nie odwracać się od ludzi?

I masz nadzieję, że tak będzie,

i twarz w uśmiechu Ci młodnieje…

Jakbyś już teraz jasno wiedział,

że się spełniają Twe nadzieje.

 

„ Miarą kultury społeczeństwa jest szacunek okazywany stanowi nauczycielskiemu ” – myśl tę wypowiedziała Eliza Orzeszkowa, a że jest ona jak najbardziej aktualna, zasługuje dziś na przypomnienie, bo i nasza społeczność chce okazać swoim Profesorom przywiązanie i wdzięczność.

Galowe stroje, kwiaty dla Dyrekcji, wychowawców, nauczycieli, pracowników Szkoły, nastrój w klasach i na korytarzach zdecydowanie różni się od zwykłych dni. Podczas świątecznego wystąpienia Dyrektor I Liceum Pani Maria Buk – Kalinowska złożyła życzenia wszystkim nauczycielom i pracownikom oświaty.

Pani Edyta Jóźwiakowska i Pani Ewelina Klimza otrzymały Nagrody Starosty Łańcuckiego. Za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania Pani Maria Buk-Kalinowska została odznaczona Medalem Komisji Edukacji Narodowej, przyznanym przez MEiN.

Napłynęły też liczne życzenia dla naszej społeczności m. in. od Starosty Adama Krzysztonia, Burmistrza Łańcuta Rafała Kumka, przedstawicieli nauczycielskich związków zawodowych.

Klasa 3e ze swoją wychowawczynią Edytą Teichman przygotowała program artystyczny dedykowany nauczycielom. Znalazły się w nim poetyckie słowa skierowane do pedagogów wszystkich specjalności, ujawniły się uczniowskie marzenia, by w szkole były tylko przerwy i wakacje, nie zabrakło humoru zeszytów (oj, jest się z czego śmiać!) i wiersza zatytułowanego „Sen”, który – choć satyrycznie – odzwierciedla trud naszych drogich nauczycieli.

 

Przyśniło mi się raz wieczorem,

że byłam… panem profesorem

i że uczyłam naszą klasę.

Idę do naszej klasy i marzę:

„ no ja im dopiero pokażę! ”

Takich jak ja nauczycieli

to oni wcale nie widzieli!

Pędzę do klasy jak na skrzydłach,

a moja klasa jak mnie wita?

Zamiast kredy – kawałek mydła!

Gąbka za szafą ukryta,

stół atramentem zachlapany,

fruwają papierowe kule –

i wszyscy wyją jak pawiany!

Wstyd przyznać…

Stchórzyłam… Co tu gadać wiele?

Nawet schowałam się do szatni,

wołając: „ Byłam nauczycielem

pierwszy raz… i ostatni ”.